Ciepła, kolorowa, nonszalancka, elegancka.
Odrobinę mniej turystyczna.
Powalająca swym wszechogarniającym pięknem.
Dzięki poleceniu
Kasi z Dekornika mieszkaliśmy w uroczym mieszkanku w samym sercu starego Rzymu.
Cudowne, ciche miejsce jak z bajki. Z własnym mini-tarasikiem wśród dojrzewających pomarańczy i granatów.
"Lokalny" łuk Janusa z IV. w.n.e, tuż za rogiem, dodawał smaczku całej sytuacji.
Strasznie nas wzruszał swoim sąsiedztwem. Kawałek historii, jak z mitów, jak z opowieści, jak z książek, na wyciągnięcie ręki.
Przemiły właściciel mieszkanka polecił nam lokalny ekologiczny bazarek. Mogliśmy więc dotknąć, choć przez chwilę, prawdziwego włoskiego życia. Było swojsko, jak w Fortecy u Kręglickich w Warszawie :-)
Włóczyliśmy się po całym Rzymie, nie tylko po trasach "koniecznych". Jak zawsze chcieliśmy zobaczyć trochę prawdziwego życia.
W dzielnicy Garbatella, wśród modernistycznych budynków z lat 30., w zwykłej cukierni, między starszymi parami kupującymi torty na sobotni wieczór, jedliśmy przepyszną bezę, o jaką dziś trudno.
Tuż nad Tybrem trafiliśmy do muzeum sztuki współczesnej z obłędną pracą
Big Bambu braci Starn - bambusowym namiotem-wigwamem, w którym można się było skryć.
Przez długi czas nie mogliśmy wyjść ze skromnego z zewnątrz
kościoła św. Praksedy. Blask bizantyjskich mozaik był olśniewający. Wieczorem wróciliśmy tam na koncert organowy. Niezapomniane wrażenie.
Pojechaliśmy też do Ostii, nadmorskiej miejscowości oddalonej 30 km od Rzymu, zobaczyć
starożytne ruiny.i...morze :-) Tam zauroczyło nas malutkie muzeum z pięknymi antycznymi rzeźbami "przeplatanymi" pracami współczesnego artysty.
Rzym pokazał nam swoje najlepsze oblicze. Wszędzie spotykaliśmy się z serdecznością i uśmiechem.
Zapraszam na przechadzkę.
Uwaga, poniżej dużo zdjęć :-)
 |
Każdy może mieć w Rzymie swój ulubiony plac. Tutaj Piazza di Santa Maria in Trastevere.
Cudowne są te nazwy :-) |
 |
Gdzieś na Zatybrzu |
 |
"Nasz" łuk - Łuk Janusa - boga wszelkich początków, drzwi, bram, przejść i mostów, patrona umów i układów sojuszniczych |
 |
Tybr, w tle zamek św. Anioła |
 |
Nad placem Św. Piotra |
 |
Bazylika Matki Bożej Śnieżnej |
 |
Kolory nadciągającej burzy |
 |
No wiadomo :-) Włoskie skutery. |
 |
Cytryna z naszego podwórka |
 |
Rzymianie noszą się stylowo |
 |
Nasze podwórko |
 |
Podwórkowe kwiaty |
 |
Podwórkowy widok |
 |
Nasz tarasik |
 |
Ekologiczny targ przy placu św. Antastazji |
 |
Mozzarella, oczywiście di bufallo, czyli z mleka bawolic |
 |
Tu kupowaliśmy przepyszny chleb orzechowy i najprostszą margaritę |
|
|
|
|
 |
Pasty do chleba - z cebuli, cukinii, pomidorów, dyni, pesto, trufli... |
 |
Orzechowy chleb i truflowo-grzybowa pasta. Mniam! |
 |
Babmusowy wigwam |
 |
Teatr w Ostii Antica |
 |
Świetne sandałki :-) |
 |
Marmurowe piękno |
 |
Amor i Psyche |
 |
Miłość w Ostii |
 |
Ja nad wzburzonym, deszczowym Morzem Tyrreńskim. W jednej ręce muszle, w drugiej wielkie szyszki - najlepsze prezenty :-) |
o matko, jak pięknie! Narobiłaś mi smaka na jakąś wyprawę. Zazdroszczę tego Rzymu. A byliście sami czy z dziećmi?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Renata
byliśmy sami :-)
UsuńNo proszzzzzz...... człek tu siedzi jak ta sierota, a ludzie w świecie bywają.... pięknie po prostu :) zazdroszczę, a tym chlebem smaczku mi kochana narobiłaś...
OdpowiedzUsuńi jeszcze sami byli!!!!! nie no idę se pociąć jakieś kawałki na patchwork i zazgrzytam zębami ;-)
Renatko, też dzisiaj myślę, że to był piękny sen :-) Chleb był obłędny, o czym świadczy fakt, że ja nie lubię orzechów, a tu mi to zupełnie nie przeszkadzało.
UsuńMamma mia! przepiękne widoki i smaki... Zazdroszczę troszkę tego "samotnego" wypadu :))
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszam do mnie na "rozgrzewajkę".
Pozdrawiam, Iza