Odpuszczenie
Siadam codziennie do komputera i chcę Wam napisać, jak mi było samej w Berlinie.
(Pytacie o to, a i ja po powrocie przeprowadziłam kilka inspirujących rozmów na ten temat.)
Mam w głowie posta o tym, czym jest dla mnie klucz do szczęścia.
Chcę Wam napisać, jak wielką siłą w moim życiu jest wdzięczność.
Wiem, że przedstawię Wam moje mistrzynie. I na pewno napiszę o zbliżających się 40. urodzinach.
Planuję kilka wywiadów z inspirującymi kobietami, które są mi bliskie.
Do tego chodzimy z Zosią na cudowne zajęcia dla mam i córek i relacją z tego wydarzenia też chciałabym się z Wami podzielić.
Antek ma nową, świetną książkę do recenzji, a ja Wam jeszcze nie pokazałam nowego biureczka Zosi.
I... nic z tego nie wychodzi.
Żaden post się nie tworzy.
Mimo moich najszczerszych chęci.
Wyłączam więc komputer i natrętne myśli w głowie, że "muszę".
A one brzęczą i wracają.
"Pisz, musisz, trzeba dbać o regularność i statystki, no pisz, szybciutko, raz dwa trzy, zbierz się w sobie i machnij coś wartościowego. Przecież umiesz. No kto, jak nie ty. Szybciutko, zbieraj się, pokonaj tego lenia w sobie i do roboty."
Grzecznie, acz stanowczo, wystawiam owe myśli na balkon ;-)
One lubią się podczepić pod każdy temat, w którym, według siebie, nie wyrabiamy się.
Blog, praca, dom, związek, dzieci, cokolwiek...
Zawsze przecież można wyciągnąć "bacik" i zapędzić się do kołowrotka.
Szybciej, lepiej, wydajniej. Bez odpoczynku, bez przerwy, bez refleksji.
Za to w pakiecie z lękiem, że wypadniemy z obiegu, jak nie będziemy się tak starać.
Przestaną nas lubić, jak nie będziemy non stop dostępne. Zapomną o nas, jak nie będziemy zabiegać o uwagę.
Od dawna wiem, że to nieprawda, ale i tak wykonuję wysiłek, żeby nie pozwolić takim myślom zapanować nade mną.
Delikatnie zanurzam się w to, że nic się nie dzieje.
Że nie jestem sprawcza, dzielna i zorganizowana.
Że nie umiem, nie wiem, nie wychodzi mi.
Sprawdzam, jak mi z tym jest. Przepuszczam przez siebie frustrację, złość, lęk, ale i...ulgę.
Pozwalam sobie na to.
Szanuję, jako część siebie.
Moszczę gniazdko.
Czas zimy, to czas kokonu. Zagłębiania się w siebie. Schodzenia do podziemi. To czas snu - tego właściwego i metaforycznego - i braku pośpiechu.
Wycofuję się więc z kilku spotkań, wypisuję się z bardzo ciekawego projektu. Trochę mi żal, ale nie dam teraz rady zaangażować się w coś nowego.
Wcześniej kładę się spać, wcześniej wstaję, wyłączam internet, a moje ciało samo nakłania mnie do ćwiczeń rozciągających.
Nie krzyczę, mało mówię, dużo przytulam.
Jestem z tym, co JEST.
I uczę się to akceptować.
Pomysły na posty zapisuję i podzielę się nimi z Wami później.
Zniknę pewnie na jakiś czas...
Ale ten blog jest częścią mnie i chcę go prowadzić, tak, jak chcę żyć.
Bez presji.
I w prawdzie.
Dobrego lutego Wam życzę!
Zostawiam Was z migawkami tego, co mnie zasila - przyrody, mojego domu i mojej rodziny.
A jak Wy sobie radzicie z czasem niemocy?
jestem ZA! każdemu potrzebna jest chwila wytchnienia, schowania się na chwilę, odpoczynku i resetu :)
OdpowiedzUsuńodpoczywaj i wracaj:)
Dzięki Sandrynko :)
UsuńROZUMIEM, i szkoda jednocześnie:)
OdpowiedzUsuńTwój blog i Twoja mądrość są mi bardzo potrzebne. Dziękuję, że jesteś.
To ja dziękuję :) i wrócę niebawem, bo uwielbiam dla Was i dla siebie tu pisać.
UsuńJakiejś takiej lekkości nabierasz w kolejnych zdjęciach. A ja sobie z niemocą nie radzę. Denerwuje mnie. Kasia O.
OdpowiedzUsuńKasiu, mnie też ;-) ale już wiem, że walka nie ma sensu, trzeba się wycofać.
UsuńO tak, podobał mi się ten post. I piszę to wcale nie dlatego, że dostałam od Ciebie miły komentarz ;-)
OdpowiedzUsuńNo nie wpadłabym na to, że tak pięknie można wyjaśnić potrzebę odpoczynku od np. bloga.
Gratuluję i podziwiam. A nawet zazdroszczę, ot choćby tego Erwitta. Wszystko intryguje i inspiruje.
Iza, nie tylko od bloga, a ogólnie od działania, tworzenia...
UsuńA inspiracja jest wzajemna :-)
I u mnie ostatnio czas jakiegoś zawieszenia... Radzę sobie z nim różnie, zwykle wizualizacją tego, co mnie mija i jak bardzo nie chcę, by mijało. I jeszcze wchodząc do Fiołkowego pokoju wieczorem, gdy Ona już śpi, wdychając ten Jej świat - wtedy nachodzą mnie myśli, że przecież trzeba dotrzymać Jej kroku :)
OdpowiedzUsuńBędę sobie tu siedzieć i czekać na ten dobry dla Ciebie czas na powrót, jeśli pozwolisz...
Piękne migawki, przedostatnie zdjęcie jest cudowne!!!
Pozdrawiam ciepło - jagna.
To zdjęcie berlińskich krzaków :)
UsuńAsiu, niemoce trzeba przeczekać. Nie zmuszać się do niczego.
OdpowiedzUsuńPrzespać,
napić się wina,
zapomnieć.
Posłuchać dobrej muzy,
poczytać,
albo pogapić w sufit,
albo po prostu powqrwiać (otrąbić jakiegoś debila na drodze)
No takie jest życie. Ja też sobie nie radzę z niemocami i czasem szukam złotego środka, albo kilku na raz.
Ściskam Cię :)
Przeczekam i nie będę się poganiać.
UsuńOdściskuję :)
Piękne zdjęcia , odpocznij i wracaj koniecznie . Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękna Ogrodniczko, dziękuję :)
UsuńPieknie i prosto, cudownie, za to uwielbiam Cię czytac i patrzeć na twoje zdjęcia...
OdpowiedzUsuńujęło mnie to - moszczenie gniazdka...
odpoczywaj
dorka
Kocyki, podusie, wyłączone media, herbatka, mężuś, w nogach kot - i jest gniazdko :)
UsuńAsiu taka przerwa jest czasem bardzo, ale to bardzo potrzebna. Sama miałam kilka takich w blogowej przygodzie.
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam Jagodo. Jesteś mi wzorem :)
UsuńWitaj Joasiu,
OdpowiedzUsuńbyć może pamiętasz, były kiedyś, kiedyś takie książki, kilka części tego było pt. "Balsam dla duszy"..zbiory pozytywnych myśli i sentencji...nie pamiętam tego tak dokładnie, ale Twój blog to dla mnie taki balsam właśnie...:)
Co do niemocy, to też myślę, że metoda na przeczekanie, przespanie jest właściwa. Dać sobie czas, bez tej wszechobecnej, niepotrzebnej "napinki"... sama się tego mozolnie uczę...jesień i zima to właśnie taka pora...uważam, że powinno się żyć w harmonii z porami roku...wtedy wszystko jest prostsze i łatwiejsze...
Bardzo lubię książki Katarzyny Enerlich, szczególnie serię o Prowincji..bo tam jest wszystko, czego właśnie szukam w życiu..
W tym roku stuknie mi 40 tka...niestety, i chętnie poczytam coś pozytywnego na ten temat, chciałabym zobaczyć też to Zosine biurko i dowiedzieć się, co czyta Antek :)
Pozdrawiam i czekam !
Ewelina
Ewelino, wszystko pokaże, wszystko napiszę..
UsuńDziękuję Ci za namiary na książkę! I za mądre słowa :)
JEdna z ksiązek mojego dzieciństwa która utknęła mi w pamięci "Babcia na Jabłoni":)
OdpowiedzUsuńJA też mam pomysły na posty...chce napisać..poradzić się...a nie ma kiedy...szycie i życie przede wszystkim pochłania:)
Nie da się wszystkiego na raz, prawda? Dobrego szycia i życia Ci Hally życzę :-)
UsuńJoasiu, niemoc u mnie także. Ten rok, jakoś mnie przeraża, zaczęły się 18-stki u mojej córki, u nas na Wielkanoc wypada.
OdpowiedzUsuńZa szybko się to wszystko dzieje, dziecko, a tu dorosłość.. A ja nie radzę sobie z myślami..
Na Twoje posty zawsze czekam, także odpocznij i wracaj:-)!
Uściski, Wiesia
Wiesiu, to wysyłam Ci potrzebny spokój w tym zawirowaniu życiowym. Prawie dorosłe dziecko to wielka sprawa. Uczę się od Ciebie.
UsuńTak! jest moc i niemoc. Ważne ,to umieć odróżnić.
OdpowiedzUsuńOprócz tego, że od kilku dni chory cały dom i ja jako pielęgniarka się spełniam dzień i noc, to też mam odpuszczenie...
Pozdrawiam Cię Joasiu!
Asiu, jak się opiekujesz, to jesteś mocarna :) Zdrowia!
UsuńKsiążkę filmem, kawą, A czasami trzeba zupełnie odpuścić.
OdpowiedzUsuńWyprawy samotnej bardzo "zazdraszczam." :-)))
Odpuszczę zupełnie :), o samotnej wyprawie napisze.
UsuńAsiu, ty to nawet o niechceniu piszesz mądrze i pięknie.Szkoda, że nie będzie Cię przez chwilę, bo czytanie Twoich postów to mój relaks i chwila dla siebie.
OdpowiedzUsuńZatroszcz się o siebie, a ode mnie dla Ciebie energetyczne uściski.
Dziękuję Ci Kochana!
UsuńI dobrze, każdy czasami musi wrzucić na luz, złapać oddech i nabrać sił. Wypoczywaj, zbieraj inspirację, a ja, jak i wiele innych czytelniczek/ów, na pewno będę czekać na nowe wpisy :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko :)
Usuń"bez presji i w prawdzie"...:) pięknie napisałaś, Asiu :) masz racje, trzeba odpocząć, nie dać się presji, żyć według siebie. często mowie do dzieci, ze nie jestem cyborgiem ;) jesteśmy ludźmi i należy nam się wytchnienie :) moje akumulatory lądują uśmiechy dzieci, przytulanie, dobre słowo otaczających ludzi, dobra kawa, wieczorna herbata, spokojny sen, wreszcie słonce :) dzisiaj pięknie świeci w Krakowie :) czekam na Ciebie, Asiu...cierpliwie czekam :)*
OdpowiedzUsuńDzięki Danusiu :)
UsuńZaglądam i czy ja widzę zdjęcia z Lasku na Kole?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
joanna
podrodzinnymdachem.blogspot.com
Joanno, to nie Kolo, przeciwna strona Warszawy :)
Usuń"Jestem z tym, co JEST.
OdpowiedzUsuńI uczę się to akceptować."
Zapisałam to właśnie w kalendarzu, bo pięknie napisałaś o tym, co i u mnie w duszy teraz.
A tej niemocy dużo ostatnio.. np. w tej chwili właśnie - jest w pół do pierwszej w nocy a ja nie wiem czy iść spać, czy sprzątać klocki, zmywać, czytać to wszystko co tak bardzo bym przeczytać chciała... Jestem z tym, co JEST. I z tym idę spać.
Dziękuję Asiu.
Edit, być z tym co jest w pełnej akceptacji...do tego dążę :) Uściski dla Ciebie!
UsuńZwiń się spiralnie Siostro :-) Pozdrawiam serdecznie Ania O.
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńWitaj...
OdpowiedzUsuńzamiast smakować do ostatniej łyżki to, co ugotowałam, żyję we własnej głowie pełnej pomysłów na danie i jego fotografię. Realizacja goni realizację, jakbym przestałą wierzyć, że świat na mnie zaczeka. Dziękuję Ci za ten post.
Moniko, mam właśnie tak samo. Zmęczylam się tym.
UsuńOch, widzę znajome przedszkolne wnętrze:)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba sobie dać po prostu pożyć, zamiast skupiać się na milionie dostępnych możliwości.
oj tak...
Usuń