Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wnętrza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wnętrza. Pokaż wszystkie posty
I znowu

I znowu


No przyszła mi taka myśl w tym roku.
Żeby tego nie robić. Odpuścić sobie po prostu.
Książki i talerze (znowu)

Książki i talerze (znowu)


Okładki zazwyczaj są pożółkłe. Szare i poszarpane. Często bez tytułów na grzbiecie.
Można się zniechęcić, ale ja zawsze biorę je do ręki. Na straganach i w antykwariatach. Książki dla dzieci z lat 50., 60., 70. XX wieku.
Biorę je do ręki, bo jak się otworzy taką pogiętą okładkę, to w środku jest prezent.
Ze słów i obrazów.
Czasem pamiętam je ze swojego dzieciństwa.
Talerze

Talerze


Halina Józefowicz,
Alina Górecka,
Urszula Kujawska,
Lucyna Jastrzębska,
Danuta Gajewska,
Jadwiga Ziółkowska,
Katarzyna Kwiatkowska,
Aleksandra Górniczewicz,
Barbara Błeszek,
Ewa Kurowska.

Zakręty

Zakręty


Pani Joanno,
trafiłam na Pani bloga i konto na Instagramie za sprawą Kasi Warpas, z którą współpracuję w Świerszczyku.
Trafiłam i przepadłam, bo przyglądanie się Pani zdjęciom, a przede wszystkim wnętrzom i kolorom, zachwyciło mnie bez reszty. Nie wiem, jak się to Pani udaje, ale poczułam się, jak w jakiejś naprawdę dobrej bajce :)
Gratuluję i dziękuję jednocześnie za taki urokliwy kawałek internetu.

z pozdrowieniami,
Magda 


Pani Magdo,
skąd Pani wiedziała, że potrzebowałam takiego mejla? Właśnie dziś, kiedy wątpliwości o zasadności mojego pobytu w sieci sięgnęły zenitu, a poczucie pewności podłogi? Usłyszeć takie ciepłe słowa właśnie w takim stanie, to wielki prezent. Dziękuję! Bardzo się cieszę, że podoba się Pani, to, co dzieję się tutaj i na Instagramie. Będę to zatem robić dalej, mając Panią zawsze na myśli :-)
Serdeczności,
Joanna

Ludzie to potęga.
Pomagają na zakrętach.

Kasia Warpas to słynna Bebe - pozdrawiam Cię, Kochana! :-)
"Świerszczyk. Magazyn dla dzieci" - znajdziecie TU (KLIK).
Mój Instagram jest TU (KLIK) 





Tu czytam i oglądam

Tu czytam i oglądam


Oraz rysuję, tworzę, bawię się.
Bałaganię, przyjmuję gości, uczę się.

Pokój Zosi.
Wyspa radości.

Niekwestionowanym królem pokoju jest dywan. Przyniósł mi go mój sąsiad Andrzej z uwagą, że kupił dla swojej córki, ale u nich jest za duży i pomyślał o mnie. Że będzie do nas pasował. A ja, niemądra, powiedziałam, że się zastanowię! A przecież to dywan z naszych snów i to on "zrobił" cały pokój.

Lubimy też starą szafę chlebową i biureczko vintage. To ostatnie chciałyśmy wymienić na coś większego, ale ostatecznie zwyciężyła nasza miłość do tego niepowtarzalnego mebelka. Jeszcze z rok posłuży Zosi do rysowania i odrabiania lekcji.
Reszta mebli to poczciwa Ikea.

Nie dla nas monochromatyczne kolory i dyscyplina przedmiotu ;-) Dla nas obfitość i kolor. Oraz pudełeczka, zdjęcia, obrazki, figurki, plakaty i książki. Nad łóżkiem ekspozycja zmienia się co jakiś czas, a ja już nie zwracam uwagi na ścianę zdartą od taśmy klejącej. W rogu stoją narty, pod oknem często parkuje hulajnoga. Konstrukcje lego zajmują blaty, a rysunki wyściełają podłogę pod biurkiem. Zabawki często nie trafiają do swoich szuflad, a królikowa rodzina, zamiast w szafie, śpi na środku dywanu.
Życie.
Ale pomimo wartkiego strumienia bałaganu, jaki codziennie przetacza się przez pokój, jest on tak zorganizowany, że posprzątanie go zajmuje kilka minut. Wszystko ma swoje miejsce. Zabawki i materiały plastyczne rezydują w szafie i dwóch dużych szufladach pod łóżkiem, większość w odpowiednich pudełkach, żeby łatwo było segregować. Ludziki do tego, naczynka do tamtego, rzeczy niewiadomojakie do kolejnego. Na lego jest odpowiednia ilość koszyków. Książki mają swój pojemny regał. Ubrania mieszkają w komodzie.
Raz na jakiś czas robimy przegląd wszystkiego, odkładamy za małe ubrania, wyrzucamy popsute rzeczy, oddajemy zabawki. (Tylko z książkami tak nie jest. Nawet te dla roczniaków mają u nas dożywotnią emeryturę :-) Zosia oczywiście w tym uczestniczy i to ona decyduje, gdzie, co będzie leżeć. Potem łatwo jej powrzucać rzeczy do odpowiednich miejsc.

Obie bardzo lubimy ten pokój, a ja, za każdym razem, jak przechodzę przez przedpokój i widzę widok z pierwszego zdjęcia, uśmiecham się. Moja wewnętrzna dziewczynka podskakuje z radości.
Moja córka na szczęście podziela to uczucie :-)

p.s.1 jak chcecie zobaczyć, jak wygląda "wartki strumień bałaganu", to zapraszam na mój Instagram. Tam co jakiś czas wrzucam ten stan ;-)
p.s.2 Tytuł posta pochodzi z plakatu Iwony Chmielewskiej zaprojektowanego na wystawę "Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci" , (20.02-08.05. 2016, Zachęta).
p.s. 3 zdjęcia zrobiłam swoim nowym (cudownym!) obiektywem Sigma 35mm, 1.4, Art. Jeżeli się nad nim zastanawiacie, to kupujcie śmiało. Jest wart każdej złotówki, a każda dobra opinia o nim, to prawda. Idealny do wnętrz i plenerów.

















Na huśtawce

Na huśtawce


Jestem w tym roku niemożebnie zadowolona z moich kwiatów.
Smagliczki, daskie, nemezje, gipsówki, szałwie, werbeny. I królowe - lwie paszcze.
Brzmi, jak poezja :-)

Na balkonie spokój i obfitość, a w życiu obfitość i... lekkie szaleństwo. Huśtawka rozhuśtała się wysoko. Nie powiem, czasem tracę równowagę.
Znów na nowo układam swoje sprawy.
Ile czasu i energii poświęcić robieniu zdjęć? Jak się oderwać od tego fascynującego zajęcia? Jak w nieskończoność nie poprawiać ujęć? Jak nie zarywać nocy? Jak po prostu wstać, zamknąć komputer i zrobić obiad?
Nowe pochłania tak bardzo, że nie starcza na nic czasu. Jestem za to ogromnie wdzięczna, ale muszę się nauczyć obsługiwać nową sytuację.
To wielka lekcja o granicach - moich własnych. O wytyczaniu przestrzeni, komunikowaniu potrzeb.
Odrabiam tę lekcję nieustannie.
Sama ze sobą i ze światem.
I cieszę się, że mogę się tego uczyć.
Bo lepiej się wtedy żyje.
Spokojniej.

Czego i Wam życzę!









Rozkwit

Rozkwit


Nadchodzi czas rozkwitu.
Balkon się zazielenił i z każdym dniem jest coraz bardziej obfity. Rośnie, kwitnie, pachnie.
W tym roku wśród pelargonii i surfinii, które najlepiej wytrzymują południowe nasłonecznienie, pojawiły się lwie paszcze i nemezje - moja nowa miłość. Marcowe bratki też cieszą swoją obfitością. W zacienionym kącie swoje miejsce znalazła hortensja. Zioła pachną w słońcu. Kompozycje w cynowych baliach (tutaj ukłony dla mojego sąsiada Andrzeja, który mnie zainspirował swoim balkonem) wprawiają mnie w dobry nastrój. Rośliny przyjechały z magicznego miejsca, jakim jest gospodarstwo Elżbiety i Zdzisława Majlertów - Rysiny. To jeszcze Warszawa, a jakby bardzo daleko od niej. Zawożę tam moje przyjaciółki i patrzę, jak dają się oczarować :-)
A ja codziennie rano przechodzę się wśród moich kwiatków z konewką i dobrym słowem. Życzę im dobrego dnia. I mam wrażenie, że one mi też.

Razem z balkonem kwitną też moje inne sprawy. Decyzje (niepewne, pełne znaków zapytania) podjęte jakiś czas temu, zaczynają przynosić owoce. Wszystko zaczyna się układać. Dobrzy ludzie wokół dają mi niezwykłe wsparcie. Dużo się dzieje.
Wczoraj zakończyłam swój pierwszy warsztat fotograficzny dla dzieciaków, który odbywał się w ramach Pikniku Literackiego. Na Instagramie pokazywałam Wam migawki z tego wydarzenia. Wraz z siódemką młodych ludzi próbowaliśmy oddać zdjęciami tajemniczy klimat książki "Krabat". Chodziliśmy po Starówce i szukaliśmy najlepszych ujęć. Wydaje się, że nam się udało. Mnie pracowało się doskonale. Z wielką przyjemnością odpowiadałam na pytania moich "uczniów" i pomagałam im odnaleźć swój punkt widzenia. Bycie z nimi dało mi wiele satysfakcji.
I kto wie, może z tego wydarzenia urodzi się coś większego?
Zuziu, Partycjo, Asiu, Zuziu, Olku, Janku i Antku - pozdrawiam Was serdecznie!

Zostawiam Was z moimi kwiatami, a sama zmykam...robić zdjęcia. Biegnę na moją pierwszą komercyjną sesję. Mama i dwóch synów. Radość miesza się we mnie ze stresem.
Trzymajcie kciuki za moje pewne oko i rękę.

Dobrego tygodnia, Moi Mili!















Copyright © 2016 Joanna w Kolorze , Blogger