Tak i Nie
Tak, pójdę z tobą na rower (choć bardzo mi się nie chce).
Tak, wyłączę komputer (choć nie mam na to ochoty).
Tak, pogram z tobą (choć mnie to nudzi).
Tak, zaśpiewam ci kołysankę po raz kolejny (choć boli mnie już gardło).
Tak, poleżę przy tobie (choć ciągnie mnie do swoich spraw).
Tak, słucham cię, widzę cię, jestem z tobą.
Nie, nie nudzisz mnie.
Nie, nie męczysz mnie.
Nie, nie gniewam się na ciebie.
Nie, nie musisz być grzeczny.
Nie, w twoim życiu to nie ja jestem najważniejsza, ale ty.
Nie, nie zostawię cię, nie zapomnę i nie stanę przeciwko tobie.
Tak, jestem każdego dnia wdzięczna za ciebie.
Tak, uczę się od ciebie nieustannie.
Tak, staram się.
Tak, zachwycasz mnie.
Nie, nie musisz mnie zadowalać.
Nie, nie jesteś moją "wizytówką".
Nie, nie musisz się przejmować moją złością Jest moja, nie twoja. Nie odpowiadasz za nią.
Tak, masz prawo przeżywać KAŻDE uczucie.
Tak, możesz mieć swoje zdanie - inne od mojego.
Tak, nie ma to żadnego znaczenia dla mojej miłości do ciebie.
Moje małe macierzyńskie zwycięstwa...
Tak, czasem mi się udają...
Nie, nie zawsze...
Wzruszyłam się. Dziękuję. Kasia
OdpowiedzUsuńUściski Kasiu, dobrego dnia!
Usuń"Nie, nie dam rady posiedzieć z Tobą" - to też nie zawsze porażka, tak myślę.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza to równowaga między tymi dwoma słowami :) u mnie ostatnio za dużo było "nie"...
UsuńW punkt!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kaczko!
Usuńpieknie- napisane
OdpowiedzUsuńpieknie- sfotografowane :)
Lux, kwiaty trochę od czapy, ale...uwielbiam kwiaty :)
UsuńTo jeden z piękniejszych tekstów jakie przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńIwono - dziękuje!
UsuńJakbyś widziała ten huragan, który mi się po głowie przetacza, kiedy nasza cała czereda, rezeda i czeremcha dzieci ciągnie, koniki pociągowe, każde w swoją stronę. I czasem wygrywa chłodny, a czasem ciepły front atmosferyczny we mnie. Więcej we mnie teraz zdrowej równowagi, ale zdarza mi się odmawiać. Im - mnie. I zdarza mi się iść bez sił do łazienki i przytulić policzek do lustra, zezując w nim na samą siebie, żeby sobie przypomnieć, jak wyglądam i kim jestem bez dzieci.
OdpowiedzUsuńI tyle samo zwycięstw, co ich odwrotności.
I świadomość, że już nigdy nie będzie inaczej. Chyba.
Pozdrawiam Cię mocno.
Kochana Moja, dziękuję Ci za te słowa, ja też zaliczam porażkę za porażką w byciu "flow", zniecierpliwienie, zniechęcenie, zmęczenie, wydrenowanie, złość. Zaliczam, po czym wstaję i próbuję znowu stanąć po jasnej stronie.
UsuńI znowu padam ;-)
Ale najważniejsza dla mnie ostatnio nauka, to ta, żeby moje dzieci wiedziały, że moja złość (a bywa głośna i barokowa ;-), nie jest ich odpowiedzialnością. Moje zniechęcenie i smutek nie są ich sprawą.
Nie muszą i nie powinny się nimi przejmować. Choć oczywiście to robią. Więc im mówię: "to moje, nie twoje, to ja muszę sobie z tym poradzić, nie musisz nic z tym robić, ani tego się bać, ani się starać."
Zupełnie nowa to dla mnie narracja. Obracam to sobie w sercu i w głowie...
Ale widzę, jak mój syn oddycha z ulgą, jak to słyszy...
Jestem bardzo mocno w samym środku podobnej zmiany.
UsuńI widzę, jak moja starsza córka oddycha z ulgą.
Pięknie mi tu dziewczyny wskazujecie palcem, to co najważniejsze, a zagubione w bieganiu z emocją na oczach.
UsuńTo mój gniew, mój niepokój, moje buzujące hormony.
Mam w kartotece okropnie wstydliwe przypadki zarażania najbliższych. Ale z własną wysypką frustracji trzeba sobie poradzić samemu. Nie rozdrapywać, nie przenosić na innych.
Uczę się wciąż i nieustannie szukam lekarstwa na własne okołomacierzyńskie słabości.
Dzięki za receptę!
zrównoważone emocjonalnie matki to skarb dla dzieci :-)
UsuńPiękne, świadome oblicze macierzyństwa:)
OdpowiedzUsuńBardzo potrzebny, mądry tekst.
dziękuję Ci Alcyś :-)
UsuńOstatnio byłam dość "daleko" od dzieci, potrzebowałam więc wrócić do "tak", do dostępności bez napięcia i szarpaniny się.
Znów poszukać równowagi między moimi potrzebami a ich tęsknotą za mną.
Znów sobie przypomnieć, że mnie nieustannie zachwycają.
Piękne. Prawdziwe.
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńMadre.
OdpowiedzUsuńZa pozno by moja mama wziela sobie do serca.
Ja sie staram, im starsze dzieci, tym mi trdniej;))
to prawda, im starsze, tym większe wyzwania przed nami stawiają ;-)
UsuńDobrze sobie uświadomić i przypomnieć że większość (wszystkie?) mam odbywa w sobie podobną walkę co ja... I że nie zawsze odnosi się macierzyńskie zwycięstwa, ale można, da się. Tylko dlaczego tak ciężko ustalić kiedy można/należy powiedzieć tak a kiedy nie?...
OdpowiedzUsuńJoanna B.
Joanno, wspólny los nas łączy :-) a z trudem ustalania kiedy "tak", a kiedy zdrowe "nie" też się mierzę...
UsuńAsia, czytałam kilka razy i za każdym razem odnajduje prawdę w każdym słowie. Nie zlicze Ile razy widziałam w sobie zła matkę, bo czasami po prostu mi się nie chciało, a innym razem wygrywał zwyczajny egoizm. Tylko czy na pewno bycie dobra matka to poświęcenie się dla dziecka w 100%? Zapominając o sobie? Dziś wiem, że dobra mama to spełniona mama, nie tylko na polu macierzyństwa.
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz nic przeciwko, zapożycze sobie ten tekst pokazując go innym.
Tak, Ewo, zgadzam się, żeby mówić dzieciom "tak" prosto z serca, a nie prosto z obowiązku, trzeba mieć przestrzeń dla siebie. Matka wręcz nie powinna, według mnie, poświęcać całego swojego czasu dziecku ;) szybko się wtedy bateryjki wyczerpują.
UsuńJeżeli masz ochotę możesz oczywiście puścić ten tekst dalej :)